czwartek, 4 lutego 2016

Święto puchatego ciastka + tęsknota za tradycją

Tłusty czwartek. Święto pączka. Ranek. Kudłata przechodzi obok piekarni. Bio. Albo eco. Nieważne. Grunt, że piekarnia i to zdrowa. Widząc kuszący napis wchodzi. Przed nią wciska się kobieta. Inna kobieta stoi przed ladą.

Kobieta pierwsza pytająco spogląda na ekspedientkę:
- Czy są jeszcze z nadzieniem różanym?
- Nie ma.
Kobieta pierwsza wychodzi.

Kudłata jest zawiedziona.
- Jak to nie ma? A napis zachecający do zakupu?
- Jaki napis? - teraz ekspedientka patrzy pytająco.
- No - zaczyna elokwentnie Kudłata - Zapraszamy na pączki z nadzieniem różanym.
- Zapraszamy na pączki z nadzieniem r ó ż n y m.
Kudłata wychodzi. Kurtyna opada.

Chęć przechodniów by zrealizować swoje małe marzenie, czy ... skuteczny marketing?

poniedziałek, 1 lutego 2016

Przepis na ... tort.

Uwielbiam Stuhra. Maćka. Bez wzajemności niestety (nie mniej tylko dlatego, że nie miał okazji mnie poznać). Uwielbiam czytać wszystko, co wychodzi spod jego pióra. Niedawno miałam okazję przeczytać felieton, w którym tłumaczył jak napisać ... felieton właśnie. Idąc za jego radą, aby dobrze zacząć należy ... otworzyć butelkę wina. Albo lepiej dwie.

Nie miałam wina. Miałam cydr. Ale nie planowałam pisać felietonu. Planowałam wykonać tort. Więc uznałam, że cydr się nada doskonale. Bąbelki dodadzą mi fantazji.

Nie myliłam się. W połowie butelki byłam na etapie robienia budyniu - głównego składnika kremu. Mieszanie gęstej substancji jeszcze nigdy nie sprawiło mi takiej frajdy. Ot banalna czynność, mieszadłem zataczasz koła. Pod wpływem bąbelków kudłate myśli robiły to samo. 

Gdy krem stygł zapragnęłam lodów. W towarzystwie oczywiście. W towarzystwie domowego ajerkoniaku. Głowa zaczęła się robić ciężka, ale myśli lekkie. Krem stygł. A ja ... zasnęłam.

Tort dokończyłam kolejnego dnia. Dzięki temu na urodziny poszłam doskonale wyspana. Panie Maćku, dziękuję! Rewelacyjna rada. Rewelacyjna po prostu!