sobota, 27 listopada 2010

Kwintesencja obrzydliwości czy ukryte pragnienia?

Kto nie lubi alternatywnych wersji starych, dobrych żartów?

Późnym wieczorem młoda pracownica przeciąga się leniwie przy biurku przecierając zmęczone oczy.
W hallu już opustoszałego biura widzi prezesa firmy, stojącego przed niszczarką z kartką papieru w dłoni.
... i w tym momencie zauważa potencjalną możliwość awansu. I spełnienia skrywanych nieudolnie marzeń.
- Przepraszam - mówi prezes - to bardzo ważny dokument, a mojej sekretarki już nie ma. Czy wie pani jak obsłużyć tę maszynę?
- Oczywiście - odpowiedziała pracownica - lubieżnie dotykając włącznika zasilającego.
- Doskonale, doskonale! - ożywia się prezes widząc jak papier z głośnym mlaskiem znika wewnątrz maszyny.
Pracownica wpatrzona mętnym wzrokiem w szefa zapomina o maszynie i wraz z kartką opuszcza swoją dłoń w kierunku stalowych trybów rozdrabniających i tnących papier.
- Chciałbym dwie kopie. A tak naprawdę to wiem jak się obsługuję tą maszynę i chodzi mi o to, że moim pragnieniem jest prosić panią o rękę.
W tym momencie tnące noże po raz pierwszy delikatnie musnęły opuszki palców nieszczęsnej pracownicy, by zaraz później niepostrzeżenie wciągnąć jej smukłą dłoń, a następnie całą rękę.
Speszona pracownica odpowiedziała:
- Ależ bardzo proszę ...
i wdzięcząc się nieśmiało się podała mu niszczarkę.

piątek, 26 listopada 2010

Skrót Wiadomości Telewizyjnych

W Wiadomościach Telewizyjnych podano dzisiaj, że Kudłata zaleca śpiewanie wszystkim kotom piosenki Pink "I am not here for your entertainment" *). Jednakże wszystko wskazuje na to, że Don Pastitsio ma problem ze zrozumieniem języka angielskiego. Może do niego, jako do kota z ulicy, łatwiej dotarłby polski hip-hop?

*) ang. Nie jestem tu wyłącznie dla Twojej przyjemności.

czwartek, 25 listopada 2010

Paradygmaty na opak

W Ulubionej Gazecie Kudłata przeczytała list jednej z czytelniczek, która (prawdopodobnie tęskniąc niespełnienie) wymieniła cechy (jej zdaniem) Idealnego Mężczyzny. Myśli przebiegające przez głowę Kudłatej rzadko płyną z popularnym nurtem i z uwagi właśnie na ich unikalność pozwolę je sobie zacytować. Nie mniej nie należy traktować ich zbyt serio. Myśli te nie zawsze reprezentują jej rzeczywiste poglądy.

"Idealny mężczyzna zawsze podaje płaszcz, przepuszcza w drzwiach, pomaga siąść przy stole (dosuwa krzesło) i wysiąść z samochodu (otwiera drzwi), podaje upuszczony przedmiot, ustępuje siedzące miejsce w autobusie"

To się nazywa "pielęgniarstwo". Jeśli kobieta jest osobą upośledzoną ruchowo to takie postępowanie jest jak najbardziej wskazane. W przeciwnym wypadku można zostać wkurzonym traktowaniem jak 3-letnie dziecko.

"Idealny mężczyzna nigdy nie krytykuje Twojego wyglądu"

A może to jedynie oznacza, że przestało mu zależeć i stracił zainteresowanie dla swojej żony? Zwyczajnie jest mu ... wszystko jedno!

"Idealny mężczyzna potrafi dyskretnie zasugerować Ci, że w jakiejś rzeczy nie wyglądasz najlepiej. W takiej sytuacji mówi, że najbardziej lubi Cię w tej czarnej sukience"

 Tak, w czarnej sukience w dębowej trumnie. Ależ to już jest skrajny nietakt!

"Idealny mężczyzna potrafi powiedzieć kolegom, że ma cudowną żonę"

Po pijaku ludzie mówią naprawdę bardzo  r ó ż n e  rzeczy. Nie oznacza to jednak, że należy ich traktować poważnie.

"Idealny mężczyzna nie ogląda się za innymi kobietami"

Jaki mężczyzna ma szyję nieustannie usztywnioną w gorsecie?

"Idealny mężczyzna pozwala by żona odpoczęła sobie przed telewizorem, a On w tym czasie na przykład odkurzy mieszkanie"

To dopiero cham i prostak - jak kobieta w końcu usiadła przed TV, aby obejrzeć kolejny odcinek "Esmeraldy stojącej nad wanną", to facet zagłusza dźwięk odkurzaczem!

"Idealny mężczyzna nie awanturuje się"

Poprawcie mnie, ale czy to się nie nazywa pantoflarz?

"Idealny mężczyzna jest dyskretny"

Wzorem literackim jest zapewne tajemniczy Don Pedro - szpieg z krainy Deszczowców.

Podsumowując: ideałem mężczyzny jest skrzyżowanie automatycznych drzwi obrotowych, paralizatora elektrycznego i krzywego zwierciadła o niedużych gabarytach. Brawo!

środa, 24 listopada 2010

Subtelność myśli snopowiązałki a teoria pistacjowych kapeluszy

Tu i teraz. Jesteśmy tu i teraz. Dlaczego zatem martwimy się tym, co było, albo przejmujemy tym, co dopiero się wydarzy? Dlaczego tak trudno jest po prostu ... płynąć? Pozwalać by życie (Wszechświat? Fatum? Los? Przeznaczenie? Bóg? P r z y p a d e k ? Cokolwiek, w co wierzymy) było prądem naszej rzeki. Uwierzyć, że jesteśmy jedynie swobodnie unoszonym na powierzchni wody konarem. Na początku może być trudno. Próbujemy do konaru przymocować ster i wiosła. My. Uparte istoty ludzkie nieustannie dążące do wyimaginowanego celu. A po co tak kontrolować swoje życie? Czy nie wystarczy zaufać, że prąd uniesie nas we właściwą stronę, nawet jeśli nie znamy kierunku? Wybieramy kursy, ale na dokładny ich przebieg nie mamy już wpływu. Dlatego wystarczy po prostu cieszyć się życiem, pragnąć, marzyć (bo marzenia bynajmniej to nie są wykwintnym rarytasem zarezerwowanym dla wybranych), uważnie rozglądać (obserwując mijane brzegi i wypatrując  s z a n s ) i ufać, że będzie dobrze. A dobrze będzie. Na pewno.

A miało być o kapeluszach. Może będzie następnym razem ...

Dobry pesymista nawet w środku lata znajdzie odrobinę jesieni

[z dedykacją dla SiS. za całokształt]

Wyjazd. Nerwowy okres przed. Głównie poświęcony na pakowanie i wielokrotne ważenie bagażu w naiwnym oczekiwaniu, że kolejne umieszczenie walizki na wadze sprawi, że wskazówka przesunie choćby nieznacznie w lewo, tuż poniżej limitu ustanowionego przez bezduszne prawo lotniczych linii.

Kot. Stworzenie idealnie przystosowane do czerpania przyjemności z życia. Szczególnie gatunek udomowiony. Jako istota inteligentna kot niezwykle szybko zdobywa wiedzę. Aczkolwiek przyswaja jedynie umiejętności sprzyjające odczuwaniu przyjemności. W pierwszej kolejności uczy się miejsca przechowywania  p r o d u k t ó w  s p o ż y w c z y c h ! Z przyczyn oczywistych lodówka staje się bardzo szybko jego ulubionym meblem kuchennym, a dźwięk otwieranych do niej drzwi najpiękniejszą muzyką zapowiadającą nic innego jak rozkosz wnętrzności! Pastitsio uwielbia wówczas siedzieć na stole i przekrzywiając głowę o dziewięćdziesiąt stopni z zamkniętymi oczami delektować się zapachem zimnej zawartości i nadchodzącą ucztą.

Wyjazd kilkudniowy wymaga spakowania poza walizką wszystkich kocich akcesoriów umożliwiających jego toaletę i przekazania razem z wiecznie głodnym (niezależnie od rozmiaru śniadania, obiad, podwieczorka czy kolacji) futrzakiem w zaufane ręce. W hotelu oddalonym o 1500 km i dwie przesiadki na zatłoczonych lotniskach od miejsca zamieszkania, Kudłata otrzymała od owych zaufanych rąk SMSa informującego, że Pastistio jest ... gruby! No, może jeszcze nie otyły, ale na najlepszej drodze do otyłości. Jednocześnie ten sam SMS rezolutnie oświadczył, że podjęte już zostały zdecydowane działania zmierzające do odchudzenia kota. Garstka rano. I garstka wieczorem. Specjalnej karmy o obniżonej zawartości tłuszczu.

Powrót do domu. Z walizką i kotem. Oraz niewypowiedzianą ochotą na cokolwiek, co zawiera więcej kalorii niż jedzenie serwowane w powietrzu. Kudłata otwiera lodówkę. Pastitsio niepostrzeżenie zeskakuje ze stołu. Zamiast rytualnie otrzeć się o nogi Kudłatej dyskretnie napina mięśnie pod puszystym futerkiem. Lekko wybija się ze sprężystych łap. I leci. W trakcie lotu uświadamia sobie, że w pośpiechu nie przemyślał wystarczająco precyzyjnie trajektorii i rozpaczliwie próbuje podjąć decyzję, na której półce wylądować. Wędliny i sery czy raczej słoiki? Wędliny czy słoiki? Kudłata patrzy zafascynowana na ten fenomenalny lot. Zapomina oddychać. Czas zatrzymuje się. Półki i kot nieuchronnie zbliżają się do siebie. Centymetr po centymetrze. Pastitsio podejmuje ostatnią próbę zagęszczenia powietrza szybkimi wymachami przednich łap w kierunku odwrotnym do lotu. Bezskutecznie. Niezgrabnie ląduje nadziewając podbrzusze na szklaną warstwę oddzielającą półki. Minuta znów ma sześćdziesiąt sekund. Zdesperowany jeszcze niedawno futrzak wstydliwie ześlizguje się tyłem podwijając ogon. Kudłata nie próbuje nawet hamować dźwięcznego śmiechu ...