środa, 24 listopada 2010

Dobry pesymista nawet w środku lata znajdzie odrobinę jesieni

[z dedykacją dla SiS. za całokształt]

Wyjazd. Nerwowy okres przed. Głównie poświęcony na pakowanie i wielokrotne ważenie bagażu w naiwnym oczekiwaniu, że kolejne umieszczenie walizki na wadze sprawi, że wskazówka przesunie choćby nieznacznie w lewo, tuż poniżej limitu ustanowionego przez bezduszne prawo lotniczych linii.

Kot. Stworzenie idealnie przystosowane do czerpania przyjemności z życia. Szczególnie gatunek udomowiony. Jako istota inteligentna kot niezwykle szybko zdobywa wiedzę. Aczkolwiek przyswaja jedynie umiejętności sprzyjające odczuwaniu przyjemności. W pierwszej kolejności uczy się miejsca przechowywania  p r o d u k t ó w  s p o ż y w c z y c h ! Z przyczyn oczywistych lodówka staje się bardzo szybko jego ulubionym meblem kuchennym, a dźwięk otwieranych do niej drzwi najpiękniejszą muzyką zapowiadającą nic innego jak rozkosz wnętrzności! Pastitsio uwielbia wówczas siedzieć na stole i przekrzywiając głowę o dziewięćdziesiąt stopni z zamkniętymi oczami delektować się zapachem zimnej zawartości i nadchodzącą ucztą.

Wyjazd kilkudniowy wymaga spakowania poza walizką wszystkich kocich akcesoriów umożliwiających jego toaletę i przekazania razem z wiecznie głodnym (niezależnie od rozmiaru śniadania, obiad, podwieczorka czy kolacji) futrzakiem w zaufane ręce. W hotelu oddalonym o 1500 km i dwie przesiadki na zatłoczonych lotniskach od miejsca zamieszkania, Kudłata otrzymała od owych zaufanych rąk SMSa informującego, że Pastistio jest ... gruby! No, może jeszcze nie otyły, ale na najlepszej drodze do otyłości. Jednocześnie ten sam SMS rezolutnie oświadczył, że podjęte już zostały zdecydowane działania zmierzające do odchudzenia kota. Garstka rano. I garstka wieczorem. Specjalnej karmy o obniżonej zawartości tłuszczu.

Powrót do domu. Z walizką i kotem. Oraz niewypowiedzianą ochotą na cokolwiek, co zawiera więcej kalorii niż jedzenie serwowane w powietrzu. Kudłata otwiera lodówkę. Pastitsio niepostrzeżenie zeskakuje ze stołu. Zamiast rytualnie otrzeć się o nogi Kudłatej dyskretnie napina mięśnie pod puszystym futerkiem. Lekko wybija się ze sprężystych łap. I leci. W trakcie lotu uświadamia sobie, że w pośpiechu nie przemyślał wystarczająco precyzyjnie trajektorii i rozpaczliwie próbuje podjąć decyzję, na której półce wylądować. Wędliny i sery czy raczej słoiki? Wędliny czy słoiki? Kudłata patrzy zafascynowana na ten fenomenalny lot. Zapomina oddychać. Czas zatrzymuje się. Półki i kot nieuchronnie zbliżają się do siebie. Centymetr po centymetrze. Pastitsio podejmuje ostatnią próbę zagęszczenia powietrza szybkimi wymachami przednich łap w kierunku odwrotnym do lotu. Bezskutecznie. Niezgrabnie ląduje nadziewając podbrzusze na szklaną warstwę oddzielającą półki. Minuta znów ma sześćdziesiąt sekund. Zdesperowany jeszcze niedawno futrzak wstydliwie ześlizguje się tyłem podwijając ogon. Kudłata nie próbuje nawet hamować dźwięcznego śmiechu ...

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz