wtorek, 24 marca 2015

Łódka. Dzień ... ostatni?

Kudłata pełna nadziei pobiegła na rehabilitację. To znaczy chciała pobiec. Bo to był ten dzień. Czekała na niego tak długo! Dziś postawi ... pierwszy krok i pożegna kule!

A tu lipa. Stabilizator, ograniczony zakres ruchu plus sześć tygodni bez obciążenia pozwalają postawić maksymalnie pół ciężaru ciała na prawej nodze. Potem pojawia się On. Przenikliwy ból. Przypomina o rozsądku. I potrzebie czasu. Kule odstawi najwcześniej za tydzień. Posmutniała. Poranny entuzjazm zastąpił lekki zawód. Nie tak miało być. Ale co zrobić ...

Naciągnęła różowo-pomarańczową czapkę na pokręcone loki. Kuśtykając powoli do domu tylko słoneczna melodia, zapodana w słuchawkach przez VoxFM, przypominała o wcześniejszej wesołości. 

Niespodziewanie przy chodniku zatrzymał się samochód. Srebrny (kobiety rzadko rozpoznają marki. Szczególnie po zmroku. I to w kiepskim nastroju).

Uśmiechnięty kierowca otworzył okno i poruszył ustami. Zaskoczona Kudłata wyplątała się ze słuchawek.
- Może podwieźć? Jadę akurat w tym kierunku.
- Chętnie - rozpromieniła się - Kudłata.
- Marek.
Gdy wysiadała z auta wręczył jej jeszcze ... czekoladowego batonika!

Uwierzycie? Małe, zaskakujące historie zdarzają się codziennie ... dla czytających powoli powtórzę: c o d z i e n n i e!

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz